5 lip 2015

Rozdział 2

/notka pod rozdziałem/

Obudziły mnie promienie słońca dobijające się przez zasłony na oknach. Wykrzywiłam usta i przetarłam oczy dłońmi, uchylając lekko powieki, po czym leniwie podniosłam się z łóżka i ruszyłam do łazienki. Tego dnia musiałam go poznać, nie było innej opcji. Ciekawość wzięła nade mną władzę, powodując, że nie mogłam wyrzucić z głowy obrazu tego chłopaka. Jednak w mojej głowie odbijały się echem słowa mojej mamy wczorajszej nocy. Dlaczego tak bardzo jest przewrażliwiona na tym punkcie? Czy ona kiedyś go znała? Nie wiem. Ale dzisiaj się dowiem.
Po porannej toalecie wyszłam z łazienki już ubrana i umalowana, po czym zeszłam na dół i zmarszczyłam brwi. Kurwa mać. Czy przede mną stoi właśnie nasza nowa sąsiadka? Kobieto, spadłaś mi z nieba.
-Dzień dobry- uśmiechnęłam się delikatnie i wyciągnęłam dłoń w jej stronę, którą ona od razu uścisnęła, odwzajemniając mój uśmiech. Tak. Pierwszy krok do sukcesu.
-Witaj, Ty musisz być Marie, tak?- spytała z uniesioną brwią, a ja od razu pokiwałam głową. Okej, zna moje imię, teraz tylko pora na wkręcenie się do ich domu.
-Tak, widzę, że ma pani ciężkie zakupy, może pomóc pani w zaniesieniu ich do domu?- spytałam uprzejmie, mając nadzieję, że nie jest jedną z tych, które trwają w przekonaniu, że mimo swojego wieku ze wszystkim świetnie sobie radzą.
-Byłoby bardzo miło.- odparła, ku mojemu zaskoczeniu i uśmiechnęła się przyjaźnie w moim kierunku. Tak. Wszystko idzie zgodnie z planem.
-Nie.- odparła moja mama, co ponownie zbiło mnie z tropu. Wywróciłam oczami, wzdychając pod nosem i spojrzałam na nią zirytowana. Wyluzuj.
-Spokojnie, mamo, wrócę tutaj za chwilę i pomogę Ci w przygotowywaniu obiadu, tak jak Ci obiecałam- odparłam. Mimo tego, że denerwowała mnie tym oddalaniem mnie od nowych sąsiadów, nie chciałam, aby wiedzieli, że to robi. Nie potrzebowałam zemszczenia się na niej. Potrzebowałam poznania tej rodziny.
Mama przeszyła mnie swoim spojrzeniem, a ja uśmiechnęłam się niewinnie i wzruszyłam lekko ramionami. Wiedziałam, że ją zdenerwowałam, ale chwila, dobrze wiedziała jaka jestem. Przykro mi.
Kobieta pożegnała się z moją mamą, a ja chwyciłam jedną z siatek z zakupami i razem wyszłyśmy z domu. Przez całą drogę zastanawiałam się jak to będzie. A co jeśli on jest psychopatą, dlatego rodzice mi go odradzają? A może jest chory? Albo jest zboczeńcem? Może to nie był dobry pomysł, żeby tam iść? Nie masz wyjścia Marie, właśnie wchodzisz do ich domu.
Rozejrzałam się, zagryzając nerwowo dolną wargę i ruszyłam za kobietą w stronę kuchni. Gdzie on jest? – Justin!- zawołała nagle. Justin. Więc tak ma na imię? Usłyszałam kroki dobiegające ze schodów. On tu idzie, zaraz zobaczę go z bliska. Moje ręce zaczęły się pocić, a moje usta schowały się do środka. Po co tu przychodziłaś, idiotko? Bo ja nigdy nie odpuszczam.
-O co chodzi?- odezwał się ochrypłym głosem, powodując, że na całym moim ciele pojawiły się ciarki, a ja zadrżałam lekko. Odwróciłam się powoli w jego stronę i spojrzałam na jego twarz. Wystające kości policzkowe, piękne piwne oczy, pulchne malinowe usta i wyrzeźbiona szczęka. Justin, jesteś ideałem.
-Pomóż mi, nie zapominaj, że nadal jesteś moim jedynym dzieckiem.- powiedziała, jednak on nie słuchał jej zbytnio. Jedyne, czym się teraz zajmował to skupianie swojego wzroku na mnie. Jego oczy nie odrywały się od moich, a jego usta, po których przejechał językiem wygięły się w małym uśmieszku.- Justin.- powtórzyła jego mama,najwyraźniej dostrzegając nasze zachowanie. Chłopak przeczesał palcami swoje włosy i odwrócił ode mnie wzrok, pomagając mamie w rozpakowywaniu zakupów. Co to było? Dlaczego patrzył na mnie w ten sposób? Cholera.
-W takim razie już pójdę, do widzenia- uśmiechnęłam się delikatnie i nawet nie pozwalając kobiecie nic odpowiedzieć, ruszyłam jak na szpilkach w stronę drzwi, wychodząc na zewnątrz. Osiągnęłam to co chciałam i czuję się spełniona. Jeszcze tylko jeden krok. Sprawienie, że nie będzie mógł przestać o mnie myśleć.
***
-Dlaczego byłaś tam tak długo?- spytała moja mama, od razu jak przekroczyłam próg drzwi wejściowych. Boże kobieto, czy Ty kiedykolwiek masz jakiś umiar?
-Pomagałam rozpakowywać zakupy, czy zostanę za to ukarana?- spytałam retorycznie i pokręciłam kpiąco głową. Kochałam ją, ale naprawdę przesadzała z tą nadopiekuńczością. Czasami myślę, że zapomniała ile tak naprawdę mam lat. Tak, mam 17 lat, w tym roku 18, mamo.
Nie czekając na jej odpowiedź, poszłam na górę i trzasnęłam drzwiami od mojego pokoju. Nienawidziłam, kiedy moja mama to robiła. Kontrolowała każdy mój krok, wypytywała o wszystko i zabraniała mi wszystkiego. Czasami naprawdę chciałam się jej postawić, ale wtedy coś mnie powstrzymywało. Nie chciałam robić jej przykrości, już dość nacierpiała się przez mojego tatę. Kiedy przypomnę sobie, co jej zrobił, dziwię się, że nadal z nim jest. Ale cóż, na tym polega prawdziwa miłość.
Michelle wróciła do domu, kładąc siatki z zakupami na blacie w kuchni. Nagle usłyszała głosy, dobiegające z sypialni na górze. Marszcząc brwi, postanowiła sprawdzić, kto to. Przez jej głowę przebiegało tysiąc myśli na sekundę, przecież Marie jest w szkole, a Rob w pracy. A co jeśli to włamywacz? Idąc cicho wzdłuż hollu podeszła powoli do drzwi sypialni i uchyliła je delikatnie, jednak to co tam zobaczyła sprawiło, że jej serce stanęło.
-Rob!- wykrzyczała i wparowała do pomieszczenia. Nie obchodziło jej to, że właśnie robi z siebie idiotkę. Złość i rozczarowanie wzięło nad nią kontrolę. Mężczyzna szybko wstał, ubierając pospiesznie ubrania i podszedł do rozdrażnionej kobiety.
-Kochanie…to nie tak- zaczął się tłumaczyć, jednak Michelle nie chciała go słuchać. Odepchnęła go od siebie i spojrzała na dziewczynę, leżącą na łóżku po czym prychnęła. Ile ona miała lat?19?
-Nienawidzę Cię.- wyszeptała jedynie i wyszła z sypialni tak szybko, jak tam weszła. Nie rozumiała, jak mógł to zrobić. Przecież było im razem tak dobrze. Ból przeszywał całe jej ciało, nawet nie zauważyła kiedy Marie weszła do domu. Jedyne co chciała zrobić to uwolnić się od tej nierozrywalnej dawki smutku i żalu.

Potrząsnęłam głową, odsuwając od siebie to wspomnienie i wykrzywiłam usta. Podeszłam do okna i otworzyłam je na szerz po czym oparłam dłonie o parapet, wpatrując się przed siebie. Na jej miejscu, nie wybaczyłabym tego nikomu. Nawet osobie, którą kochałabym całym moim sercem. Ciekawe czy Justin zrobiłby coś takiego. Przecież to całkiem możliwe Marie, właśnie na takiego wygląda. I co z tego? Nie zamierzam odpuścić, dopóki nie poznam całej prawdy.

***
No i jest drugi rozdział! :) Jak myślicie, Justin byłby w stanie zrobić coś takiego? Swoje opinie wyrażajcie w komentarzach! Serdecznie zapraszam do obserwowania konta na twitterze gdzie na bieżąco będą pojawiać się informacje dotyczące rozdziałów i nie tylko. Osoby, które chcą, abym informowała ich o nowych rozdziałach, prosiłabym o RT do tego tweeta. Do następnego!

10 komentarzy:

  1. Już nie mogę się doczekać aż się poznają, mam nadzieję że justin nie okaże się jakimś psychopata

    OdpowiedzUsuń
  2. 100/10 / fanka #1

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham to ff nwm

    OdpowiedzUsuń
  4. kolejne ff ktore zniszczy mi zycie;-)
    czekam na nastepny!

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham to ff /spreyen

    OdpowiedzUsuń
  6. practisebieber6 lipca 2015 00:32

    zakochałam sie w tym ff, czekam na kolejne rozdziały

    OdpowiedzUsuń
  7. juz kocham to ff pa

    OdpowiedzUsuń
  8. pewnie Justin zdradzi ja w tym ff jak ta spierdolina Rob:p

    OdpowiedzUsuń