Justin’s POV:
Odkąd pocałowałem tą dziewczynę, przysięgam, że czuję się
jak pieprzona cipka. Dlaczego? Dlatego, że nie mogę wyrzucić z głowy tej
dziewczyny. Jej usta były takie delikatne, pulchne i idealnie zgrywały się z
moimi. D O Ś Ć. Zaczynam się siebie bać.
Podniosłem się z łóżka i poszedłem do półki, biorąc jedną z
książek na niej. Chwyciłem długopis i usiadłem z powrotem na łóżku. Spojrzałem
na stronę tytułową, a na moich ustach pojawił się cień uśmiechu. ‘Marie
Thore’ to jedyne co na niej widniało. Przewróciłem kartkę i zacząłem pisać.
Opisywałem dokładnie każde spojrzenie, dotyk jakie doznałem z tą dziewczyną.
Jednak najwięcej emocji dostarczyło mi opisywanie tego pocałunku. Może i
zachowuję się jak psychopata. Może i nim jestem. Ale nie obchodziło mnie to,
odkąd wyszedłem z więzienia nic już nie jest dla mnie ważne.
Kiedy skończyłem pisać, odłożyłem książkę na miejsce i
wyszedłem z pokoju. Był już wieczór, ale nie przeszkodziło mi to w moich
zamiarach. Chciałem iść do domu Marie. Postanowiłem, że kolejny wieczór
spędzony samemu w domu nie będzie zbytnio ciekawy. Nałożyłem na siebie bluzę, a
na nogi nałożyłem jordany. Spojrzałem w lustro i przeczesałem palcami swoje
włosy, oblizując szybko wargi. Wyglądałem naprawdę dobrze, jednak to nie było nic
nowego. Wyjąłem telefon z kieszeni, aby sprawdzić godzinę. 9:00. Rodzice Marie
wezmą mnie za idiotę, jeśli przyjdę w odwiedziny o tej godzinie. Więc będę
musiał wyjść innym sposobem.
Schowałem ponownie telefon do kieszeni i wyszedłem z domu,
pokonując dwa schodki i ruszyłem przez ulicę w stronę domu Marie. Okrążyłem go,
by znaleźć się pod oknem dziewczyny i zwinnym ruchem wdrapałem się na daszek,
aby po chwili znaleźć się przy oknie w pokoju Marie. Na całe moje szczęście,
było otwarte, więc po prostu wszedłem do środka. Rozejrzałem się i uśmiechnąłem
się krótko. Ściany były koloru różowego, co uważałem za cholernie urocze. Nagle
drzwi od pokoju otworzyły a w nich pojawiła się Marie w samym ręczniku.
Dziewczyna otworzyła już usta w zamiarze krzyknięcia, ale szybko ją
wyprzedziłem i zakryłem jej usta dłonią. Zabrała moją dłoń, patrząc na mnie w
szoku i zacisnęła rękę na górze ręcznika, jakby bała się, że spadnie. Cholera,
wyglądała tak seksownie. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby ten pieprzony ręcznik
spadł.
-Co tu robisz?- spytała szeptem, by rodzice nie usłyszeli i
zamknęła drzwi.- Dlaczego w ogóle wchodzisz do mojego pokoju bez ostrzeżenia? I
jak tu wszedłeś?- zalała mnie masą pytań, na co cicho się zaśmiałem. Od
początku naszej ‘’znajomości’’ ciągle to robiła.
-Nudziło mi się, więc przyszedłem.- wzruszyłem ramionami i
położyłem się na łóżku, wsuwając dłonie pod głowę.- Nie przebierzesz się?-
spytałem z zadziornym uśmiechem, poruszając zabawnie brwiami, na co wywróciła
oczami ale dostrzegłem u niej nutkę rozbawienia.
-Więc przyszedłeś tu z nadzieją, że zapewnię Ci trochę
rozrywki?- spytała, chichocząc i podeszła do szafy, sięgając z niej jak sądziłem pidżamę. Cholera, była
taka słodka i jednocześnie tak pociągająca. Kochanie, zdejmij ten zbędny
materiał.
Oblizałem wargi i nie odpowiedziałem nic, kręcąc jedynie
głową, a na moich ustach pojawił się mały uśmiech. Obserwowałem dokładnie każdy
jej ruch. Były one pełne gracji i wdzięku jak i również seksapilu, co było
cholernie podniecające. Zagryzłem dolną wargę i chwyciłem poduszkę, kładąc ją
na swoje krocze kiedy poczułem jak w moich spodniach robi się coraz mniej
miejsca. Kurwa dziewczyno.
Po chwili Marie chwyciła koszulkę i spodenki po czym
zerknęła na mnie i wyszła z pokoju. Oh, jakie było moje rozczarowanie, kiedy
nie chciała przebrać się przy mnie. Nie narzekałbym w najmniejszym stopniu.
Zaśmiałem się cicho pod nosem na swoje myśli i wstałem, zaczynając przechadzać
się po pokoju. Podszedłem do komody i otworzyłem pierwszą szufladę, a na moich
ustach momentalnie pojawił się chytry uśmiech. Miejsce na bieliznę. Wziąłem do ręki koronkowy materiał i pomogłem
sobie drugą dłonią, aby po chwili dostrzec przed swoimi oczami parę białych
stringów. Oblizałem usta i wypuściłem z ust głośno powietrze. Marie, chciałbym
Cię w tym zobaczyć.
Zdążyłem odłożyć rzecz na miejsce kiedy do pomieszczenia
ponownie weszła dziewczyna. Spojrzała na mnie nieufnym wzrokiem, widząc gdzie
stoję jednak nie skomentowała tego tylko przeszła obok mnie, aby zamknąć okno.
Odwróciłem głowę za nią, na co z moich ust od razu wydobył się cichy jęk.
Spodenki które miała na sobie były idealnie wycięte na jej pośladkach, przez co
były one lekko odkryte. Znowu pojawił się problem. Przekląłem w duchu i
poprawiłem swoje spodnie, odchrząkując cicho, powodując, że Marie odwróciła się
w moją stronę.
-Co?- spytała swoim anielskim głosem i wzruszyła ramionami,
siadając na łóżku po turecku. Gdybyś Ty tylko wiedziała.
Wzruszyłem obojętnie ramionami i usiadłem naprzeciwko niej,
umieszczając dłonie po obu stronach jej bioder tak, że nachylałem się nad nią.
Dostrzegłem zamieszanie w jej oczach ale również podekscytowanie. Uśmiechnąłem
się i oblizałem szybko usta, powoli i delikatnie ją popychając, powodując, że
się położyła a ja zawisnąłem nad nią. Zerknąłem na jej twarz, sprawdzając, czy
się na to zgadza. Jakżeby inaczej, przecież jest już moja. Sunąłem nosem po jej
szyi i zacząłem lekko przygryzać skórę na niej i muskać ją ustami. Z jej ust
wydobyło się ciche mruknięcie na znak, że jej się to podobało. Dało mi to kopa
do dalszego działania, więc zacząłem zjeżdżać pocałunkami w dół, docierając do
jej obojczyka i kiedy zbliżałem się do dekoltu, zerknąłem w górę na jej twarz.
Chciałem sprawić wrażenie ostrożnego, któremu można ufać.
-Zatrzymaj się, Bieber, twoja pewność siebie wzięła nad tobą
kontrolę- zaśmiała się cicho i pokręciła głową, na co się podniosłem i
zbliżyłem swoją twarz do jej. Spojrzałem intensywnie w jej oczy i pogładziłem
dłonią jej policzek. Marie zagryzła nerwowo dolną wargę, a ja poczułem
nadzieję, że przez mój gest w końcu wymięknie. Dziewczyna nie odezwała się
więcej i złączyła nasze usta w pocałunku na co uśmiechnąłem się i odwzajemniłem
łapczywie pocałunek. Poczułem jak wbija paznokcie w mój kark na co syknąłem
cicho i otarłem się moją erekcją o jej kobiecość, powodując u niej cichy jęk. Uśmiechnąłem
się i zassałem jej dolną wargę, po chwili się od niej odsuwając.
Marie spojrzała na mnie w lekkim szoku, oddychając płytko a
jej klatka piersiowa unosiła się niespokojnie w górę i dół. Zaśmiałem się cicho
na ten widok i uniosłem brew, widząc jak dziewczyna podpiera się na łokciach,
kręcąc głową.
-Tak nie może być, Justin.- wymamrotała i odepchnęła mnie
lekko, wstając z łóżka. Przeczesała sfrustrowana włosy palcami, podchodząc do
okna.- Proszę Cię, idź już.- dodała i odwróciła głowę w moją stronę. Dostrzegłem
w jej oczach zrezygnowanie, na co zmarszczyłem niepewnie brwi i podniosłem się
z łóżka, podchodząc do niej. Chwyciłem dłońmi jej biodra i nie obchodziło mnie
to, czy wychodziłem teraz na kompletną ciotę.
-Coś nie tak, skarbie?- spytałem, patrząc na nią, a ona
jedynie spuściła zażenowana wzrok. Umieściłem jej podbródek między moim
kciukiem a palcem wskazującym i zmusiłem ją, żeby na mnie popatrzyła.
-Wiem kim jesteś.- powiedziała cicho, podnosząc na mnie
wzrok, a moje serce podeszło do gardła.