23 lip 2015

Rozdział 6

 Justin’s POV:
Odkąd pocałowałem tą dziewczynę, przysięgam, że czuję się jak pieprzona cipka. Dlaczego? Dlatego, że nie mogę wyrzucić z głowy tej dziewczyny. Jej usta były takie delikatne, pulchne i idealnie zgrywały się z moimi. D O Ś Ć. Zaczynam się siebie bać.
Podniosłem się z łóżka i poszedłem do półki, biorąc jedną z książek na niej. Chwyciłem długopis i usiadłem z powrotem na łóżku. Spojrzałem na stronę tytułową, a na moich ustach pojawił się cień uśmiechu. ‘Marie Thore’ to jedyne co na niej widniało. Przewróciłem kartkę i zacząłem pisać. Opisywałem dokładnie każde spojrzenie, dotyk jakie doznałem z tą dziewczyną. Jednak najwięcej emocji dostarczyło mi opisywanie tego pocałunku. Może i zachowuję się jak psychopata. Może i nim jestem. Ale nie obchodziło mnie to, odkąd wyszedłem z więzienia nic już nie jest dla mnie ważne.
Kiedy skończyłem pisać, odłożyłem książkę na miejsce i wyszedłem z pokoju. Był już wieczór, ale nie przeszkodziło mi to w moich zamiarach. Chciałem iść do domu Marie. Postanowiłem, że kolejny wieczór spędzony samemu w domu nie będzie zbytnio ciekawy. Nałożyłem na siebie bluzę, a na nogi nałożyłem jordany. Spojrzałem w lustro i przeczesałem palcami swoje włosy, oblizując szybko wargi. Wyglądałem naprawdę dobrze, jednak to nie było nic nowego. Wyjąłem telefon z kieszeni, aby sprawdzić godzinę. 9:00. Rodzice Marie wezmą mnie za idiotę, jeśli przyjdę w odwiedziny o tej godzinie. Więc będę musiał wyjść innym sposobem.
Schowałem ponownie telefon do kieszeni i wyszedłem z domu, pokonując dwa schodki i ruszyłem przez ulicę w stronę domu Marie. Okrążyłem go, by znaleźć się pod oknem dziewczyny i zwinnym ruchem wdrapałem się na daszek, aby po chwili znaleźć się przy oknie w pokoju Marie. Na całe moje szczęście, było otwarte, więc po prostu wszedłem do środka. Rozejrzałem się i uśmiechnąłem się krótko. Ściany były koloru różowego, co uważałem za cholernie urocze. Nagle drzwi od pokoju otworzyły a w nich pojawiła się Marie w samym ręczniku. Dziewczyna otworzyła już usta w zamiarze krzyknięcia, ale szybko ją wyprzedziłem i zakryłem jej usta dłonią. Zabrała moją dłoń, patrząc na mnie w szoku i zacisnęła rękę na górze ręcznika, jakby bała się, że spadnie. Cholera, wyglądała tak seksownie. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby ten pieprzony ręcznik spadł.
-Co tu robisz?- spytała szeptem, by rodzice nie usłyszeli i zamknęła drzwi.- Dlaczego w ogóle wchodzisz do mojego pokoju bez ostrzeżenia? I jak tu wszedłeś?- zalała mnie masą pytań, na co cicho się zaśmiałem. Od początku naszej ‘’znajomości’’ ciągle to robiła.
-Nudziło mi się, więc przyszedłem.- wzruszyłem ramionami i położyłem się na łóżku, wsuwając dłonie pod głowę.- Nie przebierzesz się?- spytałem z zadziornym uśmiechem, poruszając zabawnie brwiami, na co wywróciła oczami ale dostrzegłem u niej nutkę rozbawienia.
-Więc przyszedłeś tu z nadzieją, że zapewnię Ci trochę rozrywki?- spytała, chichocząc i podeszła do szafy, sięgając  z niej jak sądziłem pidżamę. Cholera, była taka słodka i jednocześnie tak pociągająca. Kochanie, zdejmij ten zbędny materiał.
Oblizałem wargi i nie odpowiedziałem nic, kręcąc jedynie głową, a na moich ustach pojawił się mały uśmiech. Obserwowałem dokładnie każdy jej ruch. Były one pełne gracji i wdzięku jak i również seksapilu, co było cholernie podniecające. Zagryzłem dolną wargę i chwyciłem poduszkę, kładąc ją na swoje krocze kiedy poczułem jak w moich spodniach robi się coraz mniej miejsca. Kurwa dziewczyno.
Po chwili Marie chwyciła koszulkę i spodenki po czym zerknęła na mnie i wyszła z pokoju. Oh, jakie było moje rozczarowanie, kiedy nie chciała przebrać się przy mnie. Nie narzekałbym w najmniejszym stopniu. Zaśmiałem się cicho pod nosem na swoje myśli i wstałem, zaczynając przechadzać się po pokoju. Podszedłem do komody i otworzyłem pierwszą szufladę, a na moich ustach momentalnie pojawił się chytry uśmiech. Miejsce na bieliznę. Wziąłem do ręki koronkowy materiał i pomogłem sobie drugą dłonią, aby po chwili dostrzec przed swoimi oczami parę białych stringów. Oblizałem usta i wypuściłem z ust głośno powietrze. Marie, chciałbym Cię w tym zobaczyć.
Zdążyłem odłożyć rzecz na miejsce kiedy do pomieszczenia ponownie weszła dziewczyna. Spojrzała na mnie nieufnym wzrokiem, widząc gdzie stoję jednak nie skomentowała tego tylko przeszła obok mnie, aby zamknąć okno. Odwróciłem głowę za nią, na co z moich ust od razu wydobył się cichy jęk. Spodenki które miała na sobie były idealnie wycięte na jej pośladkach, przez co były one lekko odkryte. Znowu pojawił się problem. Przekląłem w duchu i poprawiłem swoje spodnie, odchrząkując cicho, powodując, że Marie odwróciła się w moją stronę.
-Co?- spytała swoim anielskim głosem i wzruszyła ramionami, siadając na łóżku po turecku. Gdybyś Ty tylko wiedziała.
Wzruszyłem obojętnie ramionami i usiadłem naprzeciwko niej, umieszczając dłonie po obu stronach jej bioder tak, że nachylałem się nad nią. Dostrzegłem zamieszanie w jej oczach ale również podekscytowanie. Uśmiechnąłem się i oblizałem szybko usta, powoli i delikatnie ją popychając, powodując, że się położyła a ja zawisnąłem nad nią. Zerknąłem na jej twarz, sprawdzając, czy się na to zgadza. Jakżeby inaczej, przecież jest już moja. Sunąłem nosem po jej szyi i zacząłem lekko przygryzać skórę na niej i muskać ją ustami. Z jej ust wydobyło się ciche mruknięcie na znak, że jej się to podobało. Dało mi to kopa do dalszego działania, więc zacząłem zjeżdżać pocałunkami w dół, docierając do jej obojczyka i kiedy zbliżałem się do dekoltu, zerknąłem w górę na jej twarz. Chciałem sprawić wrażenie ostrożnego, któremu można ufać.
-Zatrzymaj się, Bieber, twoja pewność siebie wzięła nad tobą kontrolę- zaśmiała się cicho i pokręciła głową, na co się podniosłem i zbliżyłem swoją twarz do jej. Spojrzałem intensywnie w jej oczy i pogładziłem dłonią jej policzek. Marie zagryzła nerwowo dolną wargę, a ja poczułem nadzieję, że przez mój gest w końcu wymięknie. Dziewczyna nie odezwała się więcej i złączyła nasze usta w pocałunku na co uśmiechnąłem się i odwzajemniłem łapczywie pocałunek. Poczułem jak wbija paznokcie w mój kark na co syknąłem cicho i otarłem się moją erekcją o jej kobiecość, powodując u niej cichy jęk. Uśmiechnąłem się i zassałem jej dolną wargę, po chwili się od niej odsuwając.
Marie spojrzała na mnie w lekkim szoku, oddychając płytko a jej klatka piersiowa unosiła się niespokojnie w górę i dół. Zaśmiałem się cicho na ten widok i uniosłem brew, widząc jak dziewczyna podpiera się na łokciach, kręcąc głową.
-Tak nie może być, Justin.- wymamrotała i odepchnęła mnie lekko, wstając z łóżka. Przeczesała sfrustrowana włosy palcami, podchodząc do okna.- Proszę Cię, idź już.- dodała i odwróciła głowę w moją stronę. Dostrzegłem w jej oczach zrezygnowanie, na co zmarszczyłem niepewnie brwi i podniosłem się z łóżka, podchodząc do niej. Chwyciłem dłońmi jej biodra i nie obchodziło mnie to, czy wychodziłem teraz na kompletną ciotę.
-Coś nie tak, skarbie?- spytałem, patrząc na nią, a ona jedynie spuściła zażenowana wzrok. Umieściłem jej podbródek między moim kciukiem a palcem wskazującym i zmusiłem ją, żeby na mnie popatrzyła.

-Wiem kim jesteś.- powiedziała cicho, podnosząc na mnie wzrok, a moje serce podeszło do gardła.

15 lip 2015

Rozdział 5

Głośny pisk opon. Czy to jest jakiś pieprzony żart? Co tu się do cholery wydarzyło, dlaczego nawet ze sobą nie rozmawiali? Potrząsnęłam głową, odsuwając od siebie te myśli kiedy usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Sięgnęłam po niego od razu i spojrzałam na wyświetlacz. Cassie. W końcu oddzwoniła. Bez wahania przesunęłam palcem po ekranie, odbierając.
-Cassie, gdzie Ty do cholery byłaś? Czemu nie odbierałaś? Co stało się wczoraj? Mów wszystko.- zalałam ją masą pytań na jednym wydechu. W myślach wyobrażałam sobie najgorsze scenariusze, więc chciałam jak najszybciej uzyskać odpowiedź.
-Spałam.- to jedyne, co powiedziała. Naprawdę Cassie? Naprawdę?
-Co z resztą pytań? Przyjdź do mnie, porozmawiamy.- powiedziałam, marszcząc brwi kiedy dziewczyna długo się nie odzywała. Po chwili usłyszałam przez słuchawkę głośne westchnięcie.
-Muszę kończyć, Marie, zadzwonię później.- wymamrotała i po chwili usłyszałam dwa sygnały, które oznaczały, że rozmówca się rozłączył. Kurwa. Przysięgam, że jeśli ten chłopak jej coś zrobił, nie daruję mu tego.
Bez zastanowienia podniosłam się z łóżka, by po chwili móc znaleźć się poza pokojem. Pokonałam schody, po czym założyłam buty i krzyknęłam krótkie ‘wychodzę’ zanim przeszłam przez ulicę, znajdując się już pod domem państwa Bieber. Było dość wcześnie, ale nie obchodziło mnie to czy śpią. Chciałam tylko wiedzieć co stało się wczorajszej nocy.
Zapukałam trzykrotnie do drzwi i czekałam, aż ktoś mi otworzy. Nie zajęło to długo, bo po paru sekundach pojawił się w nich Justin. Zagryzłam dolną wargę, na widok jego zaspanej twarzy, rozczochranych włosów i…chwila, on jest w samych bokserkach. Kurwa. Marie, uspokój się, przyszłaś tutaj w ważnej sprawie.
-Musimy pogadać.- mruknęłam, starając się brzmieć poważnie, jednak byłam przekonana, że zabrzmiałam jak bezpański piesek, który właśnie został przygarnięty. Jak on może tak na mnie działać? To nierealne. Podczas kiedy chciałam uderzyć go w twarz, rozpływałam się pod wpływem jego wzroku na mnie. Nie wiem jak to robisz, ale skończ, proszę.
-Dziewczyno, o czym Ty chcesz ze mną gadać o tej godzinie?- spytał lekko rozbawiony, mierzwiąc swoje włosy i oparł się bokiem o framugę, chowając dłonie do kieszeni.
-Po prostu wpuść mnie do środka, nie mam zamiaru rozmawiać z Tobą tutaj.- mruknęłam, patrząc na niego wyczekująco, na co on westchnął wyraźnie zirytowany moim tonem i odsunął się, abym mogła wejść.
-Są twoi rodzice?- spytałam, spoglądając na niego kiedy zdejmowałam buty, a on pokręcił przecząco głową. Skinęłam głową i poszłam za nim do jego pokoju. Kiedy byliśmy już w środku, usiadłam wygodnie na jednym z foteli, podczas gdy on usiadł naprzeciw mnie. Uważałam za zabawne to, że wyglądało to jakby było to jakieś przesłuchanie.
-Przejdę od razu do rzeczy, co stało się wczoraj z Cassie? Zachowuje się dziwnie i jestem pewna, że coś jej zrobiłeś. Lepiej się przyznaj, zanim Cię do tego zmuszę.- mruknęłam całkiem poważnie, na co Justin wybuchnął cichym śmiechem. Zmarszczyłam brwi. To go bawi?
-Wyluzuj kochanie, nie bądź taka groźna- zachichotał, kręcąc głową i usiadł wygodniej, opierając łokcie na kolanach, a ja zrobiłam do samo, przez co nasze twarze zbliżyły się do siebie.-Nic jej nie zrobiłem.-dodał. Zagryzłam dolną wargę, patrząc na niego przez chwilę w ciszy.
-Wątpię.- wymamrotałam, nie spuszczając wzroku z jego oczu. Dostrzegłam, że Justin spogląda to w moje oczy, to na moje usta. Co to oznacza? Po chwili chłopak pokręcił głową, jakby otrząsając się z transu i wstał z krzesła.
-Nic jej nie zrobiłem, to ona się na mnie rzuciła, a ja kazałem jej spierdalać, pewnie dlatego zachowuje się, jak sądzisz, ‘’dziwnie’’- zrobił cudzysłów w powietrzu i zaśmiał się pod nosem, kładąc się wygodnie na łóżku, po czym podłożył dłonie pod głowę. On sobie żartuje tak? Cassie nigdy taka nie była.
-I ja mam ci uwierzyć, tak?- uniosłam brew i zaśmiałam się ironicznie, również wstając, po czym podeszłam do łóżka i usiadłam obok Justina. Chłopak jedynie wzruszył ramionami.
-Ona mi się nawet nie podoba.- mruknął, przyglądając mi się. Odetchnęłam z ulgą w duchu, czując jak powoli opadają moje emocje. Nie podoba mu się. Na to liczyłam. Że co? To twoja przyjaciółka Marie, co ty wygadujesz? Moje sumienie czasami nie dawało mi spokoju, ale teraz nie miałam na to czasu. Cieszyłam się chwilą, w której mogłam być przy Justinie. Bo tak właściwie, to wcale nie musiał być on. Wierzę mu.
-A ja Ci się podobam?- wymksnęło mi się, na co przeklęłam się w duchu. Co to do cholery było? Teraz pomyśli, że jestem jakąś kretynką, która szaleje na jego punkcie. Nie, żeby wcale tak nie było.
Justin uśmiechnął się krótko i podniósł się do pozycji siedzącej, chwytając mnie w talii, żebym po chwili to ja leżała pod nim. Oparł dłonie po obu stronach mojej głowy i nachylił się nade mną.-A jeśli powiem, że tak, to twoje życie całkowicie się zmieni? Czy jeśli tak powiem, twoje dłonie zaczną się pocić a serce szybciej bić? Czy jeśli powiem, że mi się podobasz, przyznasz mi, że ja podobam się tobie, Marie?- szepnął, a jego twarz znalazła się niebezpiecznie blisko mojej.
Nie odpowiedziałam na żadne z tych pytań, czując wewnętrzą blokadę, uniemożliwiającą mi wykonania żadnego czynu. Jedyne co mogłam robić, to patrząc na niego wzrokiem pełnym żądzy. Pocałuj mnie.

Chłopak jakby czytał mi w myślach, bo po chwili poczułam jego usta na swoich. Od razu odwzajemniłam pocałunek, nie pragnąc niczego innego jak to. Nigdy nie czułam się tak jak w tej chwili. Po prostu czułam, jakbym miała odlecieć. I to było najlepsze uczucie na świecie.

***
Hej, więc mam pewną prośbę. Jeśli podoba wam się ff i jesteście na bieżąco, mogłabym was prosić o kilka tweetów z linkiem? Bardzo by mi to pomogło. Prosiłabym również o zaobserwowanie konta na twitterze, które znajduje się w zakładce 'kontakt'. No i oczywiście zapraszam do wyrażania opinii o rozdziale w komentarzach! Do następnego :)

11 lip 2015

Rozdział 4

Marie’s POV:
Co to do cholery było? Jego dotyk, jego spojrzenie, jego uśmiech. W zasadzie czułam, jakby wtedy cały świat zatrzymał się wokół nas. Ten chłopak jest idealny. Tylko skąd zna moje imię? Kurwa,musiał o mnie pytać.
Usiadłam na jednej z wolnych ławek w parku i rozejrzałam się, odgarniając swoje włosy z twarzy które rozwiał mi wiatr. Jak zwykle, Cassie się spóźnia. Tak w zasadzie, przyzwyczaiłam się do tego, ta dziewczyna jest zakręcona. Westchnęłam ciężko pod nosem i sięgnęłam po torebki po telefon, sprawdzając, czy mam od niej jakieś nieodebrane połączenie. Nic. Jakby kompletnie zapomniała o moim istnieniu.
Nagle poczułam jak moje oczy zakrywa para zimnych dłoni. Zaśmiałam się lekko pod nosem i chwyciłam nadgarstki osoby, odsuwając dłonie od swojej twarzy i odwróciłam głowę. Cassie. Uśmiechnęłam się delikatnie i musnęłam jej policzek.
-Hej, czemu tym razem się spóźniłaś?- spytałam rozbawionym głosem, unosząc brew i oblizałam dokładnie usta, spoglądając jak dziewczyna siada na ławce obok mnie.
-Jest taki chłopak…- zaczęła a jej policzki przybrały kolor różu. Jest taki chłopak. Woah, jakby to było coś nowego, Cassie.
-Opowiadaj- odparłam z uśmiechem i usiadłam wygodniej, skupiając całą swoją uwagę na niej. Uwielbiałam, kiedy była szczęśliwa, to sprawiało, że ja również taka byłam. Chciałam, żeby Cassie było jak najlepiej, zasługiwała na to w zupełności po tym co się zdarzyło z ostatnim chłopakiem. Czy wszyscy faceci na świecie są bez serca?
-Ma na imię Justin, w zasadzie to mieszka naprzeciw ciebie, może kojarzysz.- odparła, na co mój oddech zatrzymał się. Masz Marie odopwiedź na swoje pytanie. Nie mogę w to uwierzyć. Przecież dosłownie przed chwilą ten chłopak ewidentnie mnie podrywał a teraz… Kurwa, dlaczego ja się tym tak przejmuję? Nie znam go. Westchnęłam cicho i spojrzałam ponownie na dziewczynę, kiedy chciała kontynuować.
-Kiedy szłam do ciebie, on mnie zawołał, chyba robił coś przy samochodzie.- wzruszyła ramionami, a ja poczułam jak moje serce się łamie. Spokojnie, Marie, daj jej kontynuować.- Zapytał o moje imię i zaproponował mi sopotkanie u niego w domu, dzisiaj.- dodała i pisnęła podekscytowana, klaszcząc w dłonie jednak jej mina zrzedła, kiedy dostrzegła mój wyraz twarzy.- Dlaczego się nie cieszysz?- przekrzywiła głowę w bok, marszcząc brwi, na co wymusiłam słaby uśmiech.
-Cieszę się, Cassie- westchnęłam cicho, starając się ukryć rozczarowanie tryskające z moich oczu.- Po prostu mam zły dzień.- skłamałam i westchnęłam cicho, nic więcej nie mówiąc.
Czemu łudziłam się, że on taki nie jest? Byłam śmieszna, przecież właśnie na takiego wyglądał, dlaczego nie mogłam sobie od razu odpuścić? I dlaczego w ogóle mnie to obchodzi? To tylko kolejny idiota, który bawi się dziewczynami, powinnam w ogóle nie zwracać na niego uwagi. Ale nie potrafię wyrzucić go z głowy, tym bardziej przez to, co zdarzyło się ostatnio.
-Okej, pomożesz mi się przygotować na dziś?- spytała z nadzieją, a ja wykrzywiłam usta, wzdychając. To twoja przyjaciółka, Marie, wspieraj ją.
-Jasne, że Ci pomogę- odezwałam się po chwili z wymuszonym uśmiechem i wstałam z ławki, patrząc jak ona robi to samo. Nie zamierzałam jej powiedzieć o tym, co czuję. Nie chciałam jej znowu rozczarować. Każdy chłopak, z którym kręciła, bawił się nią. Nie chciałam, żeby wiedziała, że Justin taki jest. Przynajmniej nie teraz, niech się trochę nacieszy.
***
Kiedy byłyśmy już u mnie, Cassie podeszła do mojej szafy, wyrzucając wszystkie ciuchy na podłogę.-Cassie?- uniosłam brew i zaśmiałam się cicho.- Nie zapominaj, że to moja własność, ale jasne, pozwalam ci.- mruknęłam rozbawiona, kręcąc głową i opadłam na łóżko, przyglądając się dziewczynie, która nie zwracając uwagi na moje słowa przymierzała ubrania. Po chwili stanęła przed lustrem w moich ulubionych rurkach i białym crop topie. Kurwa, wyglądała w tym pięknie i jednocześnie seksownie, a co jeśli to spodoba się Justinowi? Nie mogę na to pozwolić.
-Um, nie, Cass, te spodnie Cię pogrubiają.- wymamrotałam, wzruszając niewinnie ramionami i oblizałam usta. Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona, ale bez słowa założyła jakieś inne spodnie. W tym wyglądała również dobrze, ale dałam sobie już spokój, jej ciało nie pozwalało na to, żeby wyglądać źle.
-Tak jest dobrze?- spytała, na co skinęłam głową i westchnęłam. Wiem, że jest ona moją przyjaciółką, ale tyle się starałam dla tego chłopaka. Poznałam go pierwsza, już go zaklepałam.
-Tak Cassie, jest świetnie.- wymusiłam uśmiech i podniosłam się z łóżka, podchodząc do dziewczyny. Nie mając zamiaru pozwalać, aby zazdrość brała nade mną kontrolę, pomogłam jej w ułożeniu włosów i zrobieniu makijażu. Powinnam odpuścić sobie tego chłopaka, znam go dwa dni. Marie, ale Ty przecież nigdy nie odpuszczasz, pamiętasz? Tak, bardzo dobrze. Ale czasami jestem bardzo dobrą aktorką.
-Mamy spotkać się nad rzeczką za 10 minut, więc lepiej już pójdę.- powiedziała, a z jej głosu aż tryskała radość. Mieszane uczucie ogarnęło moje ciało, cieszyłam się, że Cassie była szczęśliwa, ale nienawidziłam tego, że Justin chciał zabawić się i mną i nią.
Odprowadziłam dziewczynę do drzwi wejściowych i musnęłam jej policzek ustami, życząc jej powodzenia. Zamknęłam za nią drzwi i westchnęłam ciężko, chwilę myśląc. Stanęłam przed lustrem, wiszącym na ścianie i przeczesałam swoje włosy palcami, wpatrując się w moje odbicie,w którym widziałam tylko pustą idiotkę. Nie powinnam była w ogóle się angażować, jest mnóstwo chłopaków na świecie,a ja przejmuję się tylko jednym, którego znam dwa dni. Nie ośmieszaj się Marie, to nienormalne. Przeciez to niemożliwe, żeby chłopak, którego ledwo znasz, panował nad twoimi uczuciami.
Nagle wszystkie moje myśli odrzucił jeden głupi pomysł. Bez zastanowienia chwyciłam swoją bluzę z wieszaka i ostatni raz przeglądając się w lustrze, wyszłam z domu. Naciągnęłam rękawy bluzy na ramiona i zwinnym krokiem zbiegłam z trzech schodków, aby po chwili znaleźć się na chodniku. W drodze do miejsca, w które zmierzałam, moje myśli toczyły ze sobą walkę. Marie, do cholery, co Ty wyprawiasz? Zachowujesz się jak psychopatka, nie idź tam. Ale z drugiej strony, zależy Ci na Cassie i nie chcesz, żeby Justin potraktował ją jak zabawkę. Czy to aby na pewno chodzi tylko o to?

Po chwili znalazłam się już nad rzeczką. Rozejrzałam się i ujrzałam sylwetkę dziewczyny, którą bardzo dobrze znałam. Po chwili za nią pojawiła się kolejna osoba, jednak nie rozpoznałam jej, bo miała założony kaptur. Zmarszczyłam brwi, próbując odgadnąć, kim jest tajemnicza osoba, ale ciemności jakie panowały o tej godzinie nie pozwalały mi na to. Westchnęłam cicho, po chwili uświadamiając sobie, że to pewnie Justin, więc podeszłam do jednego z drzew, znajdujących się bliżej nich i ukryłam się za nim. Boże, zachowuję się jak wariatka. Chłopak zakrył oczy brunetce i drugą dłonią chwycił jej nadgarstek. Ponownie zmarszczyłam zdezorientowana brwi, przyglądając się tej całej sytuacji. Co on robi? Może chce jej zrobić niespodziankę? Dziewczyna podskoczyła lekko, jednak nic nie zrobiła, stojąc jakby zahipnotyzowana w miejscu. Sprawca gęsiej skórki na mojej ciele, pociągnął Cassie za rękę za sobą, chwilę później znikając za samochodem. Wszystko jasne. Chce ją przelecieć. 
Pisk to jedyne co usłyszałam chwilę później.

***
Jak myślicie, kim jest ta tajemnicza osoba? I co chciała zrobić Cassie? Myślicie, że to Justin? Piszcie w komentarzach! Do następnego :)

7 lip 2015

Rozdział 3

Justin’s POV:
Ta dziewczyna. Woah. Te nogi, tyłek, włosy, usta. Cholera, chciałbym ją u siebie w łóżku. Widziałem ją jak kręciła się koło swojego domu. Ciągle zerkała w tą stronę, co uważałem za komiczne, ale też urocze. Obserwowałem dokładnie każdy jej krok i Boże, ta dziewczyna to chodzący seks.
Z zamyślenia wyrwała mnie moja mama, która poprosiła mnie o naprawienie auta. Typowe. Kiedy nie było mojego ojca, to ja wszystkim się zajmowałem. Nie żeby mi się to nie podobało, zawsze lubiłem nad wszystkim panować.
Wziąłem potrzebne narzędzia i wyszedłem na zewnątrz, kładąc skrzynkę przy samochodzie. Cholera, ale dzisiaj gorąco. Przetarłem ręką czoło i zdjąłem koszulkę. Kątem oka dostrzegłem, jak dziewczyna z naprzeciwka zerka w moją stronę. Zaśmiałem się pod nosem, kręcąc głową i otworzyłem przednią maskę, sprawdzając stan wszystkiego. Czy ta dziewczyna obczaja mnie wzrokiem? Tak, czuję to i wcale nie narzekam. W zasadzie to podoba mi się to. Po dłuższej chwili spojrzałem ponownie w jej stronę, powodując, że dziewczyna speszona odwróciła wzrok, przenosząc go na telefon, który trzymała w dłoni. Dziwiłem się, że jeszcze żadne auto ją nie potrąciło, przecież ta dziewczyna była kompletnie rozkojarzona. Czekaj, jak ona miała na imię? Marie.
-Hej, Marie!- mruknąłem, zamykając maskę i okrążyłem samochód. Dziewczyna zmarszczyła niepewnie brwi i rozejrzała się zanim przeszła przez ulicę, podchodząc do mnie nieufnie. Zaśmiałem się w duchu i oblizałem wargi,podchodząc bliżej niej. Z jej twarzy mogłem rozczytać zdenerwowanie, a kiedy spojrzałem na jej usta, były lekko rozchylone, a jej oddech był nierówny. Doprowadzam cię aż do takiego stanu, Marie?
-Um, coś się stało?- spytała cicho, odgarniając kosmyk swoich włosów za ucho, a na jej policzkach pojawiły się czerwone plamy. Chwila, czy ona się rumieni? Cholera, ona jest już w moim łóżku, przecież ona jest mi oddana.
-Nie, po prostu chciałem się przedstawić- posłałem jej jeden z moich czarujących uśmiechów i zerknąłem trochę w dół. Kocham Cię dziewczyno za to, że założyłaś dekolt. Jej cycki są idealne, przysięgam, że za chwilę rzucę się na nią i przelecę ją na tym samochodzie. Podniosłem niechętnie wzrok ponownie na jej twarz i uniosłem brew.
-Więc?- zaśmiała się lekko i odrzuciła swoje włosy dłonią do tyłu. Uśmiechnąłem się krótko pod nosem przed kontynuowaniem.
-Jestem Justin, Twój nowy sąsiad. Miło mi cię poznać, Marie.- wychrypiałem i chwyciłem jej dłoń, muskając ustami jej zewnętrzną stronę. Mógłbym przysiąc, że słyszałem jak szybko biło jej teraz serce. Brawo, Bieber, o krok bliżej sukcesu.
-Mi też, tak właściwie to skąd znasz moje imię?- spytała lekko zdziwiona, marszcząc brwi i zabrała powoli swoją dłoń. Wzruszyłem niewinnie ramionami i zaśmiałem się cicho. Musiałem przyznać, że była urocza i całkiem ładna. Już nie wspomnę o tym ciele.
-Muszę już wracać, do zobaczenia- puściłem jej oczko z uśmieszkiem, ignorując jej pytanie i odwróciłem się na pięcie, odchodząc. Zamierzałem pokazać jej życie na moich zasadach, mi też należy się trochę frajdy. Wróciłem na swoje wcześniejsze miejsce i zerknąłem w stronę dziewczyny, która w szoku odwróciła się i szybko odeszła. Zaśmiałem się cicho i pokręciłem rozbawiony głową, na powrót zaczynając pracować nad samochodem.

***
Wychodząc spod prysznica, owinąłem biodra ręcznikiem i spojrzałem w lustro, przeczesując  palcami swoje mokre włosy. Ciągle w głowie miałem obraz tej dziewczyny i nie mogłem się tego pozbyć. Uważałem to za dziwne, przecież na ogół laski są dla mnie zwykłymi pustakami, które się tylko pieprzy. Ale TA DZIEWCZYNA miała coś w sobie. Coś, co nie dawało mi spokoju i nalegało, abym poznał ją bliżej. Nie żeby od razu miała być miłość, możemy się kolegować. Związki nie są dla mnie, to mnie jedynie śmieszy. No bo po co marnować sobie życie w tak młodym wieku skoro możesz przelecieć wszystkie laski wokoło i nie mieć z tego żadnych konsekwencji?


Zachichotałem cicho na moje myśli i założyłem świeże bokserki po czym wyszedłem z łazienki. Podszedłem do szafeczki nocnej przy łóżku i sięgnąłem po paczkę papierosów, wyciągając jednego po czym odpaliłem końcówkę zapalniczką i zaciągnąłem się mocno. Moje ciało ogarnęła ogromna ulga, a moje mięśnie rozluźniły się. Kochałem to uczucie, kiedy mogłem uwolnić się od wszelkich myśli i skupić się tylko na sobie. Jednak teraz skupiałem się nie tylko na sobie. Skupiałem się też na tym, aby Marie należała do mnie. I sprawię, że tak będzie.

5 lip 2015

Rozdział 2

/notka pod rozdziałem/

Obudziły mnie promienie słońca dobijające się przez zasłony na oknach. Wykrzywiłam usta i przetarłam oczy dłońmi, uchylając lekko powieki, po czym leniwie podniosłam się z łóżka i ruszyłam do łazienki. Tego dnia musiałam go poznać, nie było innej opcji. Ciekawość wzięła nade mną władzę, powodując, że nie mogłam wyrzucić z głowy obrazu tego chłopaka. Jednak w mojej głowie odbijały się echem słowa mojej mamy wczorajszej nocy. Dlaczego tak bardzo jest przewrażliwiona na tym punkcie? Czy ona kiedyś go znała? Nie wiem. Ale dzisiaj się dowiem.
Po porannej toalecie wyszłam z łazienki już ubrana i umalowana, po czym zeszłam na dół i zmarszczyłam brwi. Kurwa mać. Czy przede mną stoi właśnie nasza nowa sąsiadka? Kobieto, spadłaś mi z nieba.
-Dzień dobry- uśmiechnęłam się delikatnie i wyciągnęłam dłoń w jej stronę, którą ona od razu uścisnęła, odwzajemniając mój uśmiech. Tak. Pierwszy krok do sukcesu.
-Witaj, Ty musisz być Marie, tak?- spytała z uniesioną brwią, a ja od razu pokiwałam głową. Okej, zna moje imię, teraz tylko pora na wkręcenie się do ich domu.
-Tak, widzę, że ma pani ciężkie zakupy, może pomóc pani w zaniesieniu ich do domu?- spytałam uprzejmie, mając nadzieję, że nie jest jedną z tych, które trwają w przekonaniu, że mimo swojego wieku ze wszystkim świetnie sobie radzą.
-Byłoby bardzo miło.- odparła, ku mojemu zaskoczeniu i uśmiechnęła się przyjaźnie w moim kierunku. Tak. Wszystko idzie zgodnie z planem.
-Nie.- odparła moja mama, co ponownie zbiło mnie z tropu. Wywróciłam oczami, wzdychając pod nosem i spojrzałam na nią zirytowana. Wyluzuj.
-Spokojnie, mamo, wrócę tutaj za chwilę i pomogę Ci w przygotowywaniu obiadu, tak jak Ci obiecałam- odparłam. Mimo tego, że denerwowała mnie tym oddalaniem mnie od nowych sąsiadów, nie chciałam, aby wiedzieli, że to robi. Nie potrzebowałam zemszczenia się na niej. Potrzebowałam poznania tej rodziny.
Mama przeszyła mnie swoim spojrzeniem, a ja uśmiechnęłam się niewinnie i wzruszyłam lekko ramionami. Wiedziałam, że ją zdenerwowałam, ale chwila, dobrze wiedziała jaka jestem. Przykro mi.
Kobieta pożegnała się z moją mamą, a ja chwyciłam jedną z siatek z zakupami i razem wyszłyśmy z domu. Przez całą drogę zastanawiałam się jak to będzie. A co jeśli on jest psychopatą, dlatego rodzice mi go odradzają? A może jest chory? Albo jest zboczeńcem? Może to nie był dobry pomysł, żeby tam iść? Nie masz wyjścia Marie, właśnie wchodzisz do ich domu.
Rozejrzałam się, zagryzając nerwowo dolną wargę i ruszyłam za kobietą w stronę kuchni. Gdzie on jest? – Justin!- zawołała nagle. Justin. Więc tak ma na imię? Usłyszałam kroki dobiegające ze schodów. On tu idzie, zaraz zobaczę go z bliska. Moje ręce zaczęły się pocić, a moje usta schowały się do środka. Po co tu przychodziłaś, idiotko? Bo ja nigdy nie odpuszczam.
-O co chodzi?- odezwał się ochrypłym głosem, powodując, że na całym moim ciele pojawiły się ciarki, a ja zadrżałam lekko. Odwróciłam się powoli w jego stronę i spojrzałam na jego twarz. Wystające kości policzkowe, piękne piwne oczy, pulchne malinowe usta i wyrzeźbiona szczęka. Justin, jesteś ideałem.
-Pomóż mi, nie zapominaj, że nadal jesteś moim jedynym dzieckiem.- powiedziała, jednak on nie słuchał jej zbytnio. Jedyne, czym się teraz zajmował to skupianie swojego wzroku na mnie. Jego oczy nie odrywały się od moich, a jego usta, po których przejechał językiem wygięły się w małym uśmieszku.- Justin.- powtórzyła jego mama,najwyraźniej dostrzegając nasze zachowanie. Chłopak przeczesał palcami swoje włosy i odwrócił ode mnie wzrok, pomagając mamie w rozpakowywaniu zakupów. Co to było? Dlaczego patrzył na mnie w ten sposób? Cholera.
-W takim razie już pójdę, do widzenia- uśmiechnęłam się delikatnie i nawet nie pozwalając kobiecie nic odpowiedzieć, ruszyłam jak na szpilkach w stronę drzwi, wychodząc na zewnątrz. Osiągnęłam to co chciałam i czuję się spełniona. Jeszcze tylko jeden krok. Sprawienie, że nie będzie mógł przestać o mnie myśleć.
***
-Dlaczego byłaś tam tak długo?- spytała moja mama, od razu jak przekroczyłam próg drzwi wejściowych. Boże kobieto, czy Ty kiedykolwiek masz jakiś umiar?
-Pomagałam rozpakowywać zakupy, czy zostanę za to ukarana?- spytałam retorycznie i pokręciłam kpiąco głową. Kochałam ją, ale naprawdę przesadzała z tą nadopiekuńczością. Czasami myślę, że zapomniała ile tak naprawdę mam lat. Tak, mam 17 lat, w tym roku 18, mamo.
Nie czekając na jej odpowiedź, poszłam na górę i trzasnęłam drzwiami od mojego pokoju. Nienawidziłam, kiedy moja mama to robiła. Kontrolowała każdy mój krok, wypytywała o wszystko i zabraniała mi wszystkiego. Czasami naprawdę chciałam się jej postawić, ale wtedy coś mnie powstrzymywało. Nie chciałam robić jej przykrości, już dość nacierpiała się przez mojego tatę. Kiedy przypomnę sobie, co jej zrobił, dziwię się, że nadal z nim jest. Ale cóż, na tym polega prawdziwa miłość.
Michelle wróciła do domu, kładąc siatki z zakupami na blacie w kuchni. Nagle usłyszała głosy, dobiegające z sypialni na górze. Marszcząc brwi, postanowiła sprawdzić, kto to. Przez jej głowę przebiegało tysiąc myśli na sekundę, przecież Marie jest w szkole, a Rob w pracy. A co jeśli to włamywacz? Idąc cicho wzdłuż hollu podeszła powoli do drzwi sypialni i uchyliła je delikatnie, jednak to co tam zobaczyła sprawiło, że jej serce stanęło.
-Rob!- wykrzyczała i wparowała do pomieszczenia. Nie obchodziło jej to, że właśnie robi z siebie idiotkę. Złość i rozczarowanie wzięło nad nią kontrolę. Mężczyzna szybko wstał, ubierając pospiesznie ubrania i podszedł do rozdrażnionej kobiety.
-Kochanie…to nie tak- zaczął się tłumaczyć, jednak Michelle nie chciała go słuchać. Odepchnęła go od siebie i spojrzała na dziewczynę, leżącą na łóżku po czym prychnęła. Ile ona miała lat?19?
-Nienawidzę Cię.- wyszeptała jedynie i wyszła z sypialni tak szybko, jak tam weszła. Nie rozumiała, jak mógł to zrobić. Przecież było im razem tak dobrze. Ból przeszywał całe jej ciało, nawet nie zauważyła kiedy Marie weszła do domu. Jedyne co chciała zrobić to uwolnić się od tej nierozrywalnej dawki smutku i żalu.

Potrząsnęłam głową, odsuwając od siebie to wspomnienie i wykrzywiłam usta. Podeszłam do okna i otworzyłam je na szerz po czym oparłam dłonie o parapet, wpatrując się przed siebie. Na jej miejscu, nie wybaczyłabym tego nikomu. Nawet osobie, którą kochałabym całym moim sercem. Ciekawe czy Justin zrobiłby coś takiego. Przecież to całkiem możliwe Marie, właśnie na takiego wygląda. I co z tego? Nie zamierzam odpuścić, dopóki nie poznam całej prawdy.

***
No i jest drugi rozdział! :) Jak myślicie, Justin byłby w stanie zrobić coś takiego? Swoje opinie wyrażajcie w komentarzach! Serdecznie zapraszam do obserwowania konta na twitterze gdzie na bieżąco będą pojawiać się informacje dotyczące rozdziałów i nie tylko. Osoby, które chcą, abym informowała ich o nowych rozdziałach, prosiłabym o RT do tego tweeta. Do następnego!

3 lip 2015

Rozdział 1

Marie’s POV:
Wychodząc na taras moją twarz otulił ciepły powiew wiatru,który sprawił,że moje włosy lekko cofnęły się do tyłu.Złapałam dłońmi za barierkę i odetchnęłam cicho,czując ulgę przeszywającą całe moje ciało.Pierwszy dzień wakacji.Najbardziej oczekiwany dzień przez całe 10 miesięcy mojego życia.
Spojrzałam w bok i zmarszczyłam delikatnie brwi,widząc jak na podjeździe przed sąsiadującym mi naprzeciw domem parkuje auto.Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt,że w tym domu nikt nie mieszkał.Po chwili z samochodu wysiadł wysoki mężczyzna,który okrążył pojazd i otworzył bagażnik,wyjmując wszelkie bagaże.Kilka sekund później z auta wysiadła szczupła i niska brunetka,być może miała trzydzieści lat.Jednak moją uwagę najbardziej przykuła ostatnia osoba,która opuściła pojazd,zamykając za sobą drzwi cichym trzaskiem.Idealnie ułożone włosy,umięśnione ramiona i tatuaże widniejące na nich.Cholera.Szatyn popatrzył w moją stronę,co zbiło mnie z tropu i momentalnie odwróciłam speszona wzrok.Przeklęłam w duchu i ponownie mimowolnie zerknęłam w tamtą stronę ale nikogo już tam nie było.Rodzina (jak sądzę) weszła już do domu,co potwierdziło mi zapalone światło w jednym z pomieszczeń.Od razu cofnęłam się i odwróciłam na pięcie,wchodząc jak na szpilkach do domu przez drzwi balkonowe.
-Mamoo-zawołałam przeciągle,przechodząc przez salon,aż w końcu znalazłam się w kuchni,a moim oczom ukazała się krótkowłosa blondynka,która przygotowywała kolację.-Nie wiesz nic o nowych sąsiadach?-spytałam niby obojętnie,siadając na wysokim krześle przy blacie i oparłam na nim przedramiona,spoglądając na kobietę z uniesioną brwią.
-Tak,podobno miał się ktoś wprowadzić w tym tygodniu, czemu pytasz?-zerknęła na mnie lekko zmieszana, po jej twarzy mogłam dostrzec, że coś ją zdenerwowało.
-Coś nie tak?-spytałam, ignorując jej pytanie i wstałam z krzesła, podchodząc do niej z nieufnym spojrzeniem.
-Wszystko okej-wymamrotała od razu i wróciła do przygotowywania kolacji, mając nadzieję, że odpuszczę. Nie. Ja nigdy nie odpuszczam.
-Powiedz mi.-powiedziałam stanowczo, opierając się biodrem o blat i skrzyżowałam ramiona na piersi. Ta kobieta coś ukrywa. Coś bardzo ważnego.
-Odpuść Marie, to naprawdę nic.-westchnęła ciężko i chwyciła jedną miskę z sałatką, podając mi drugą.- A teraz pomóż mi z przygotowaniem stołu, twój tata zaraz wróci.-dodała ostrzej, wychodząc z kuchni i ruszyła do jadalni dość szybkim krokiem. Co jest z nią nie tak?
Przez cały czas, kiedy siedzieliśmy przy stole, panowała gęsta atmosfera. Jedliśmy w ciszy, każdy pogrążony w swoich myślach. Dlaczego ona się tak dziwnie zachowywała? Co jest nie tak z tą rodziną? Wyglądali na normalnych. A szczególnie ten chłopak. Boże tak, ten chłopak to ideał.
***
-Pomogę Ci.-wymamrotałam kiedy moja mama zaczęła sprzątać brudne naczynia ze stołu i chwyciłam parę rzeczy, ruszając za nią do kuchni. Wkładając wszystko do zmywarki, popatrzyłam na kobietę, która ze spokojnym wyrazem twarzy robiła do samo co ja. Westchnęłam ciężko i wyprostowałam się, kręcąc głową.
-Pójdę się przejść.-stwierdziłam, odwracając się na pięcie i pomaszerowałam w kierunku drzwi, zakładając swoje buty i chwyciłam bluzę z wieszaka, ponieważ robił się już chłodny wieczór, po czym wyszłam bez słowa z domu. Stając na chwilę przed drzwiami, odetchnęłam cicho i założyłam bluzę, kiedy poczułam jak na mojej rozgrzanej skórze pojawia się gęsia skórka. Chociaż było lato, dzisiaj było wyjątkowo chłodno. Ruszyłam przed siebie ulicą, mimowolnie zerkając na dom, do którego wprowadziła się tajemnicza rodzina. Nadal nie rozumiem, o co im wszystkim chodzi. Mój tata też unikał tego tematu, jakby stało się coś strasznego. W głowie przebiegało mi tysiąc myśli na sekundę i nie potrafiłam tego opanować. Tak bardzo chciałam dowiedzieć się czegoś więcej, naprawdę, mogłabym teraz zapytać przypadkową osobę na ulicy o tą rodzinę. Ale po co? Wolę przekonać się sama. I zacznę od jutra.
***
Wracając do domu dość późnym wieczorem, zamknęłam za sobą delikatnie drzwi, żeby nie pobudzić rodziców i zdjęłam buty oraz bluzę. Gdyby mama dowiedziała się, że wróciłam o tej godzinie, zabiłaby mnie. Ruszyłam na palcach w stronę schodów, jednak ku mojemu rozczarowaniu, z salonu wyłoniła się postać mojej mamy. Jak bardzo mam teraz przesrane?Odwróciłam się powoli w jej stronę i uśmiechnęłam się niewinnie, patrząc na jej zdenerwowany wyraz twarzy.
-Gdzie byłaś?-spytała szorsko a ja niemal czułam jak tryska od niej złość na wszystkie strony. Czego ona się tak bała? Że pójdę do naszych nowych sąsiadów?
-Byłam się przejść mamo, uspokój się.-wymamrotałam i zagryzłam nerwowo dolną wargę, spuszczając wzrok kiedy poczułam jak zabija mnie spojrzeniem. Nienawidziłam, kiedy to robiła. Ten wzrok mógłby zbić z tropu każdego, nawet największego ‘twardziela’.
-Masz się trzymać od nich z daleka, zrozumiano?-spytała ostro, a ja poczułam jak na powrót zbiera się we mnie złość, spowodowana brakiem bliższych informacji.
-Dlaczego?-prawie wykrzyczałam, gdyż emocje jakie we mnie buzowały wyszły na zewnątrz. Spostrzegłam jak kobieta zaciska usta i bierze głęboki oddech, aby w końcu powiedzieć mi prawdę.
-Jeśli kiedykolwiek zobaczę Cię z tym chłopakiem, obiecuję Ci, że pożałujesz tego. To nie jest ktoś dla Ciebie i lepiej o tym pamiętaj, zanim cokolwiek postanowisz zrobić.-i pomyliłam się. Nadal nie wiem nic. Ale przynajmniej wiem, że chodzi o tego chłopaka. Dlaczego? –A teraz marsz do pokoju, zanim twój ociec się obudzi,a tego chyba nie chcesz.-dodała i wróciła do salonu, kiedy ja odprowadzałam ją wzrokiem. Wypuściłam z ust ciche westchnienie i ruszyłam po schodach na górę pogrążona w własnych myślach. Jeśli oni wszyscy uważają, że będę się trzymała od tego z daleka, grubo się mylą. Jedyne co robią to tylko mnie zachęcają. Czy mówiłam już, że ja nigdy nie odpuszczam?
***
Hejka,no więc pierwszy rozdział mam za sobą:) Przepraszam,że tak krótko ale to dopiero pierwszy rozdział i nie chcę od razu wam mieszać w głowie. Zapraszam do udostępniania linku wszędzie gdzie się da! A tu macie twittera i aska, na którym możecie zadawać pytania dotyczące rozdziałów.Zapraszam do komentowania!

Bohaterowie

Justin Bieber:


Marie Thore: